Porannego pecha ciąg dalszy...
No już normalnie biję rekordy. Dzisiaj specjalnie wydłużyłam sobie czas na szykowanie o 15 minut, tylko po to żeby 30 minut szarpać się z zerwanym sznurowadłem…. Z wściekłości i niemocy rzuciłam butem przez przedpokój (żaden kot nie ucierpiał) a następnie rozpłakałam się z niemocy. Bezłzawo bo by mi się jeszcze make-up rozmazał a wtedy, to już bym po prostu rozebrała się i poszła spać. Pora chyba na pierwsze podsumowanie moich postanowień. Chwilowo najlepiej idzie mi z dzieleniem zainteresowań. Mam pewne osiągnięcia na tym przedpolu. Staram się mianowicie aby nie zatracać się w jednej rzeczy. Jak coś średnio mi danego dnia idzie, to szybka zmiana na coś innego i jest dobre. Do tego wyeliminowałam całkowicie oglądanie YT. Nie mam już czasu na robienie czegoś, to idę spać. A nie jak do tej pory, to jeszcze coś na YT zobaczę a potem kończyło się godzinę albo dwie później. Także to już mamy ogarnięte. Sprzątaniowo to mamy z Elfem nowy plan. Na tygodniu pilnujemy tylko zmywanie naczyń ...