Z porannych przemyśleń Motyla…
Tak sobie idę dzisiaj i czuję, że wiosna puka do drzwi.
Jakoś tak miło i radośnie i cicho. Cieszę się ze Świdnika, z życia w małym miasteczku.
Jest to wypadkowa z moich doświadczeń z życia w dużym mieście oraz z życia w samotni na rancho.
Spokojnie, znaną drogą idę do pracy, ptaki śpiewają, powietrze pachnie świeżo pieczonym pieczywkiem…. Ach.. Cóż za nastrój!
Dochodzę ja ci do apteki i widzę karteczkę całkiem schludnie przyklejoną na drzwi.
„Drodzy Pacjenci…”
-Yyyyyy… Że co kurwa? Czytam jeszcze raz.
„Drodzy Pacjenci…”
Nie no jednak dobrze widzę.
-Dzień dobry! Wie Pani co? Tam na tej karteczce chyba powinno być klienci? Xylometazolin poproszę…
-Nie, Proszę Pani, u nas są pacjenci.
-??? Aha… Ale to bez sensu, macie tu więcej suplementów niż leków, poza tym mogę kupować tu coś dla kogoś i nie być pacjentką?
-No ale tak jest.
-…aha, proszę to jednak przemyśleć. Kartą płacę, dziękuję.
Powstrzymałam się z pytaniem „A czy jest Pani chociaż magistrem farmacji czy po prostu sprzedawcą?” i „Czy mogę się w takim razie domagać przestrzegania praw pacjenta?” oraz „Jeśli jestem pacjentką, to rozumem, że wszystkie leki dostaję za darmo a moje leczenie pokrywa NFZ?”.
Myślę tak sobie, że zakrawa to trochę na akcję w stylu NWO. Wszyscy będziemy pacjentami globalnego szpitala…
A tak serio to jak Pani z apteki nie pójdzie po rozum do głowy, to w drodze powrotnej będzie zrobione zdjęcie, które puszczę w sieci.
Nie chodzi mi o to, że się uparłam ale jakoś strasznie mnie to razi. Ale Nie czuję się pacjentką apteki! I nie chcę by ktoś mnie tak postrzegał...
A Wy? Co o tym myślicie?
Komentarze
Prześlij komentarz