Jak łatwo zdobyć zioło?
Okazuje się jednak, że wejście w posiadanie jest wielce trudne! Oczywiście ma to olbrzymie odzwierciedlenie w społeczeństwie i jacy stają się ludzie. Chodzi mi o te zmiany, które sprawiły, że od 10 lat nikt, ale to kompletnie nikt nie zaoferował mi swojej znajomości.
Tak samo w sprawie ww. zioła. Pytałam kilka osób, które plasowały się w mojej ocenie na jakieś 70% (lub więcej!) szansy na to, że bez problemu mają dojście do zioła i będzie to sprawa prosta, łatwa i oczywista.
Szczerze mówiąc, to efekt był zaskakujący. Od reakcji porównywalnej do tego, jak bym co najmniej zapytała o heroinę i komplet strzykawek. Aż do jakichś wymijających usprawiedliwień.
Sorry, ale nie wierzę, by palący, pijący słuchający metalu, grający na gitarze, lubiący gry etc. Dwudziestoparoletni facet od dziecka mieszkający w tym mieście nie wie skąd i od kogo, i jak załatwić trochę zioła.
Nie mam pojęcia jak i skąd. Serio. Nie przypuszczałam, że ja będę kiedykolwiek w tak dziwnej sytuacji.
Co jak co, ale to nie jest aż tak trudne. Okazuje się jednak, że tak samo jak ze znajomościami tak samo z tym trafiam na jakąś dziwną, przedziwną ścianę.
Szczerze. Według mnie jest to niewiarygodne. Do tego stopnia, że przestaję wierzyć w realizm otaczającej mnie rzeczywistości. Coś tu jest nie tak…
Nie ma nawet puntu zaczepienia gdzie można by zacząć szukać. Jakie kryteria przyjąć? Nawet barman, który na 100% wie lub nawet sam handluje, no przecież nie powie jakiejś babie, która weszła z ulicy zapytać o zioło…
Mówię sobie dobra, ale taki ktoś jak koleś od tattoo no to na bank.
Taaa… Nie tu, nie w tym mieście!
To jeszcze nie koniec. Drugim tematem na dzisiaj są znów ludzie, a raczej coś co się z nimi dzieje. Jest pewna osoba, której losy są tak spierdolone, że aż mi słabo się robi i nie wiem co o tym myśleć.
Nie mogę, po prostu nie mogę uwierzyć (po raz kolejny) jak może się potoczyć czyjeś życie. W jak odmienną stronę. Co się musiało stać, że doszło do tego a nie do czegoś innego?
Jest mi bardzo żal, przykro i smutno. Szczególne, że w swojej pracy zawodowej zajmuję się sprawami profesjonalnie, spotykam profesjonalistów. Ta osoba nawet to co teraz robi, to wygląda jak kocmołuch, robi rzeczy, elementy swoje prac przesadnie amatorsko, nie ładnie, a na domiar złego nie wykorzystuje do tego internetu, choć aż się nasuwa by to robić. Gdzieś pojedyncze fotografie, gdzieś w sieci. Źle ubranej słabo pomalowanej tłustej buzi pojawiają się to tu to tam. Gdybym powiedziała wam kim ta osoba była i kim mogłaby zostać, to by wam szczeny opadły.
Powiem wam, że miałam wiele porażek w swoim życiu, wiele błędów popełniłam. Nie raz w gówno wdepnęłam i o śmierć się otarłam. Ale to gdzie jestem teraz, bez wnikania w szczegóły to zupełnie inny świat. Świat wspaniałej rodziny, radosnych chwil, sporo wolnego czasu, zabawy, hobby, pasje a do tego dostatek. Realizacja siebie na wielu płaszczyznach.
Dlaczego o tym piszę? Mam wrażenie, że świat który pamiętam zanadto się zmienił w stosunku do tego co pamiętam. Tak jakby rzeczywistość w której żyłam zmieniła się na tyle delikatnie bym nie wyłapała tego od razu, ale dość mocno bym odczuła to globalnie.
Ciężko jest się zastanowić na co dzień co mi nie gra w rzeczywistości. Żyjemy, biegamy, pracujemy, myślimy o wielu sprawach, ale zwykle nie o tym czy to, co się dzieje wokół mnie jest realne w stosunku do moich oczekiwań i co ważniejsze dotychczasowych doświadczeń.
Chodzi mi o to, że np. Oglądamy ceremonię otwarcia tunelu Gotharda i jest ona przepełniona symboliką masońską, satanistyczną i nwo, są tam głowy wszystkich państw. Ludzie widzą co się dzieje robi się troszkę szumu w mediach niezależnych i cisza. Żyjemy dalej. WTF ja się pytam? Wbucha Pizza Gate i co? I kurwa nic.
Do tego mamy Bitcoina i jakoś nikt nie jest w stanie mi tego wyjaśnić. Są pendrivy pamięć micro SD i nikt mi nie jest w stanie tego wyjaśnić. Jest fizyka kwantowa i zderzacze hadronów. Jest teoria względności. Nagle zapomnieliśmy jak lecieć na księżyc. Plany budowy rakiet i technologia zaginęły tak samo jak oryginalne taśmy z lotu z lat ’60…
I MY W TYM ŻYJEMY!
Jeszcze, bo Koronawirus właśnie z Włoch zbliża się do Polski i już atakuje Węgry. W moim mieście nie ma już w aptekach maseczek. A ja nadal uważam, że szczegóły są ukrywane specjalnie, by nie wywołać globalnej paniki.
Mile widziane komentarze, napiszcie jak wy się czujecie w rzeczywistości?
Ja tam nie wiem, a może my się przenieśliśmy do jakiejś wersji naszego świata i takie cyrki się dzieją?
OdpowiedzUsuńTo by tłumaczyło sporo rzeczy...
Czekam na kolejny wpis!
Dzięki. Też czasami takie wrażenie. To by naprawdę wiele tłumaczyło...
OdpowiedzUsuń