Ledwo żyję...



 
Może to nie jest najlepszy temat na pierwszy post, ale w zasadzie co nim jest? Ci co wiedzą to wiedzą, a ci co nie wiedzą to pewnie niebawem się zorientują. Prowadziłam już wiele blogów, starając się by pierwszy post był inspirujący, wciągający lub po prostu charakteryzujący tematykę bloga. Dlatego teraz zacznę zupełnie inaczej. Ten blog ma być kumulacją wszystkich poprzednich.
Jako osoba, która ma multum zainteresowań i bardzo mało czasu, zdecydowałam się na wersję wszystko w jednym.
I to będzie myślę najbardziej optymalna opcja.
To się jednak pewnie dopiero okaże...
 Ale wracając do tematu to ledwo żyję... Naprawdę czasami poniedziałek potrafi tak dać w kość, że się zastanawiasz, czy ci się nie popierdoliło z piątkiem... Najgorzej, że ja naprawdę lubiłam moją pracę. Była optymalna. Były dni lekkie i ciężkie ale wszystko był zbilansowane. Teraz jednak jestem na tym etapie, że wiem, ze cokolwiek nie zrobię to i tak nie będzie lepiej. Ilość rzeczy do zrobienia po prostu jest przytłaczająca! Ale o co się rozchodzi? Do niedawna w naszym zespole pracowała Pani T. Pani T. nie tylko byłą mi bliską osobą, byłą też najstarszym (stażem) pracownikiem w firmie i nikt jej nie podskakiwał. Nadszedł jednak czas emerytury i na polu bitwy zostałam sama. Pierwsze dwa miesiące jakoś się udało to wszystko utrzymać w kupie. Niestety, zaczęły pojawiać się różne sytuacje, które zaczęły nawarstwiać górę zaległości. Przez cały ten czas oczywiście sygnalizowałam o problemie. Bezskutecznie. W tej chwili jest już bardzo źle i bez porządnego back-upu, to boję się myśleć co będzie.
I nie chodzi tu o nic ale o zmęczenie i kompletny brak chęci na kontynuację tej bezsensownej walki.

   No dobra, ale żeby nie było, że tylko narzekam, to nasz mały Fighter, był dzisiaj na pierwszym treningu kick-boxingu! Daje sobie świetnie radę i jestem z niego bardzo dumna. Jutro wyruszamy na poszukiwanie rękawic do walki.
   Po treningu wybrałam się też na dni otwarte do szkoły. Spotkałam się z wychowawczynią i miło sobie porozmawiałyśmy. Oczywiście Elfik i Fighter czekali na mnie grzecznie. Usłyszałam wiele pozytywnych i miłych słów o moim dziecku. To na prawdę wspaniałe uczucie. Szkoda, że mojej mamie nie dałam wielu okazji by czuła to samo. Ale to nie moja wina! Jestem osobą, u której pociąg do wiedzy, talent matematyczny etc. pojawił się dopiero teraz. W szkole nie potrafiłam dodać dwa do dwóch a tu proszę, programuję teraz w C++ i do tego sama się tego nauczyłam. HA!
Oj o programowaniu i moich koderskich projektach też tu będzie sporo. Będzie też o grach, konsolach, książkach, muzyce i filmie. O polityce, surwiwalu, Japonii, przemyśleniach, teoriach (nie)spiskowych,1 rodzinie, kotach (też rodzina) i wszystkim co w moim życiu ważne, ciekawe i interesujące.

   Tak właśnie na koniec chciałam się z wami podzielić informacją, że MTG Arena już wyszła z fazy Closed Beta (w której uczestniczyłam) i można już pograć Free to Play, w Open Betę. Zapraszam, gra zapowiada się nieźle, choć szału nie ma. Podoba mi się jednak szybkość i dynamika rozgrywki. Zanim usiadłam do napisania tego posta, rozegrałam kilka partyjek dla relaksu.

Zapraszam do gry!




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Fenixy i Vinted

Malowanie figurek

Poranny pech #1