Z Dziennika Podróży...



No i stało się. Wyruszyłam w podróż, w nieznane, nie odwracając się za siebie…

Pieniędzy starczyło na wszystko. Poza jednym elementem w wersji A, czyli najlepszej, ale to dlatego że ta jedna część kosztuje 21 mln. Dokupię, spokojnie.

No niestety, nie obyło się bez pierwszych rozczarowań. System stołeczny okazał się niczym nadzwyczajnym. Ot kolejny system, kolejne huby, lądowiska etc. Nic specjalnego. No może poza wyśmienitą kaszanką zasmażaną z cebulką i podaną z pikantną musztardą jalapeno. Tak dobrej jeszcze nie jadłam.


Zjadłam więc w jednej z tych lepszych knajpek. Później sącząc lodowatą lemoniadę planowałam dalszą podróż.

Na co liczyłam tu w stolicy. No na coś innego, większego, lepszego. Ot co. Liczyłam też na jakieś lepsze sklepy. Może jakiś zaawansowany hub ze stocznią i technologią na wysokim poziomie? Nie ważne.

Potem przyszło kolejne rozczarowanie. Okazuje się, że Federacyjne bydło położyło swoje brudne łapska na systemie SOL, i trzeba mieć specjalne pozwolenie by tam wlecieć! Więc tyle na razie z mojej wycieczki do kolebki ludzkości….


Ruszam więc do Witch Head Nebula Region a wracając zahaczę o Proxima Centauri.

Pierwszy niezbadany system na jaki trafiłam i w którym przyszło mi iść spać, to ogromna masa przestrzeni. Odległości pomiędzy obiektami sięgają 70,000 Ls (Sekund Świetlnych) z czego dla przypomnienia 1 Ls = 299.792,458 km czyli prawie 300.000 km!

Ziemia od słońca oddalona jest o 8 minut świetlnych co daje 480 Ls = 150.000.000 km

Ale co by Was nie zamęczać obliczeniami. Chodzi o to, że chcę zbadać wszystkie sygnały w tym systemie by dostarczyć pełną dokumentację, ca co dostaną sporo pieniędzy. Pierwszy sygnał okazał się wrakiem statku, udało mi się z niego wyciągnąć sporo informacji i trochę części.


Ruszając wyobraźnię, bo nigdzie nie znalazłam informacji na ten temat ale wygląda to tak, że każdy statek wyposażony jest w komputer pokładowy, który gromadzi dane. Zarówno te o układach słonecznych i Ciałach Niebieskich jak również te dotyczących technologii, zapisków znalezionych we wrakach etc. Poza ładownią każdy statek ma też jakby specjalny magazyn gdzie gromadzi się części i inne znalezione elementy jak jakieś kryształy, minerały i inne cuda znalezione w kosmosie. Widzę to jako małe pomieszczenie, hermetycznie zamknięte gdzie na wszystkich ścianach są takie wysuwane przegrody. Łapie się za uchwyt, przekręca a ten wysuwa się charakterystycznym „tsss….” Wszystko jest podświetlone jakimś kolorowym neonowym blaskiem. Nawet z sufitu wyciąga się kilka takich „szuflad”, które zsuwają się na odpowiednią wysokość. Kiedy uzbiera się odpowiednia ilość danego surowca, komputer sam syntezuje go w pełnowartościowe urządzenie, minerał, metal czy minerał. Tak oczywiście przedstawia się crafting w grze. 😃


Tym razem wpis bez filmiku. Obsługa kamery to naprawdę „pain in the ass” ale spoko, coś nagram niebawem 😁. Teraz możecie podziwiać moje zdjęcia z pierwszej wyprawy po pobliskim układzie. Widzicie moją bestyjkę? Tak oto prezentuje się „Nightwish” ASP Explorer, mój wspaniały statek eksploracyjny, który będzie moim domem na długie miesiące a może i lata? Niestety, fotografia w kosmosie cierpi na spore niedoświetlenia, więc większość moich zdjęć jest ciemna…

Kolejny krok oraz ukoronowanie moich marzeń to zakup „Anakondy” zrobionej w malowaniu Ozyrys. Nazwę ją „Bastet”. Niestety takie cudo to wydatek rzędu 140.000.000 za sam statek. Tak więc przypuszczam, że fit oraz ubezpieczenie, to będzie jakiś miliard? 1.000.000.000 Cr….

Żeby to uzbierać, to muszę daleko polecieć i wiele zbadać, by się dorobić.


Jest oczywiście opcja, że po kolejnej wyprawie w ramach odpoczynku kupię jakiś kolejny transporter? Może jakąś koparkę? Może statek pasażerski?

A może da mi się odkryć takie cuda, że już nie będzie trzeba?

Wszystko się okaże, tymczasem Fly Safe! o7

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Fenixy i Vinted

Poranna kawa...

Za oknem pada deszcz...